niedziela, 27 września 2015

Zamiast Rutinoscorbinu

Anna Kossak, Pasja budzi się nocą, Wydawnictwo Prozami, Warszawa 2013.

          Jeszcze nie ruszyli z miejsca. Ona delikatnie dotknęła czołem jego skroni, i tak już została. Ich oddechy zsynchronizowały się, wyrównały. Dopiero wtedy on wykonał pierwszy krok. Powolny. Koci. Posuwisty. Potem drugi. Trzeci... Płynnie rozpoczęli swoją historię.
          Ewa nie wiedziała, co się z nią dzieje, ale jednego była pewna: przeżywała coś, czego nigdy wcześniej nie doświadczyła. Nie zastanawiała się nad tym, czy dobrze tańczy. Nie musiała. Nieznajomy tak prowadził, że czuła się w jego ramionach niezwykle kobieco i bardzo bezpiecznie. On doskonale wyczuwał muzykę i ją interpretował, zmieniał tempo. Czuła ogromną, skoncentrowaną na niej uwagę. Czuła, że podczas tego tańca jest dla niego najważniejsza i że liczą się tylko oni.
Przetańczyła tak całą tandę, potem drugą.
         Gdy wróciła do stolika, zobaczyła zachwycony wzrok Carmen, pełen uznania Krzysztofa, zazdrosny Buby i smutny Witka, który poczuł, że z nim Ewie nigdy nie było tak dobrze. Zadurzony biedak na szczęście nie wiedział, że zawsze jej z nim źle. 
- Wow! Ale wywijałaś nogami! - Carmen nie mogła wyjść z podziwu.
         Ewa nie mogła dojść do siebie.
- Właśnie przeżyłam... mentalny orgazm!
- Pierwszy raz? - Buba uśmiechnęła się z wyższością.
- Tak.
- To znaczy, że pierwszy raz tańczyłaś tango.


Dawno mnie tu nie było, oj dawno. Ale też w moim życiu bardzo dużo się wydarzyło. Odeszłam ze szkoły! Zdecydowałam się na trudną i wyboistą drogę freelancera. Nie powiem, żeby było łatwo, ale też wiem, że nie mogłam podjąć lepszej decyzji.
Od czasu, gdy byłam tutaj ostatni raz, zdążyłam także znaleźć nowych przyjaciół, którzy cudownie improwizują i prawdziwą bratnią duszę. Zmieniłam mieszkanie i skończyłam kurs scenariopisarstwa w Warszawskiej Szkole Filmowej.
Z tym ostatnim punktem wiąże się dzisiejszy wpis. Mój kurs przeznaczony był dla literatów, tudzież ludzi piszących, mających już pewne doświadczenie. Tak poznałam między innymi Annę Kossak, autorkę książki Pasja budzi się nocą.
Ania to piękna i silna kobieta, która na każdy temat ma swoje zdanie, nie da sobie w kaszę dmuchać i zawsze staje w obronie słabszych. Ania jest też uznanym psychologiem, choć pewnie w kontekście walki feministek z męskimi końcówkami powinnam napisać psycholożką. Ci, którzy mnie znają wiedzą jednak, że nie trawię tej mody na żeńskie końcówki, które moim zdaniem zwyczajnie szpecą nasz język. Na szczęście to mój blog i nikt mnie nie zmusi do ich używania.
A wracając do tematu, podłoże psychologiczne jest w tej powieści bardzo ważne. Każde zachowanie bohaterek jest dokładnie wyjaśnione i stanowi ilustrację najczęstszych problemów emocjonalnych pokolenia współczesnych trzydziesto- i czterdziestolatków. To jest zresztą największa wartość tej powieści: na przykładzie dość niestety papierowych postaci wyłożone zostają wcale nie proste teorie, objaśniające nasze postępowanie w relacjach z ludźmi. Główne bohaterki - Ewa, Beata i Zuza zmagają się z różnymi nieprzepracowanymi traumami i nie potrafią ułożyć sobie życia, bo wciąż wybierają niewłaściwych mężczyzn, a tych, których mają pod nosem po prostu nie dostrzegają.
Ewa - nieco egzaltowana, ale sympatyczna i bardzo inteligentna, a przy tym piękna - nie potrafi zrozumieć dlaczego jej ukochany mężczyzna nie chciał się z nią ożenić, ale gdy odzyskuje chęć do życia i poznaje tego “zamówionego z kosmosu”, okazuje się po prostu, że tamten facet był frajerem, a ona była dla niego za dobra. Ten zamówiony z kosmosu nosi ją na rękach, pada na kolana i jest bajecznie bogaty. Okazuje się, że wystarczyło złożyć odpowiednie zamówienie.
Beata - racjonalna do bólu, ale wcale nie mniej przez to wrażliwa - ciągle dokonuje złych wyborów i cierpi kochając, a sama nie będąc kochaną. Na szczęście kosmos wie, co jest dla niej dobre i sam zsyła jej tego właściwego księcia.
Zuza z kolei to przypadek z pozoru beznadziejny, za dużo pije, źle traktuje swoich pracowników i bzyka kogo popadnie, niszcząc swoje małżeństwo z cierpliwym i dobrym Maurycym. Mimo to tę postać najbardziej polubiłam - ma babka cięty język i poczucie humoru. A przede wszystkim ma skazę, z którą sama sobie radzi, zawraca z równi pochyłej i wychodzi na prostą.
Jest jeszcze Carmen, ale ona jest wzorem cnót bijącym na głowę Małgorzatę Rozenek jako perfekcyjną panią domu. Nie ma żadnych problemów emocjonalnych i tworzy z mężem najdoskonalszy związek pod słońcem. W końcu takie kobiety na pewno też gdzieś są...  Warto dodać, że mężczyźni nie mają w tym świecie w zasadzie żadnych problemów. Nadają się albo do przemilczenia i wytarcia gumką-myszką z pamięci, albo są doskonali jak z obrazka. Kosmiczni...
Dużą siłą powieści jest tango argentyńskie, w rytm którego opowiadana jest historia. Autorka odkrywa rąbek tajemnicy o tym niezwykłym tańcu, o łączącej się z nim namiętności i pasji, która budzi się wprawdzie nocą, ale gdy zarazi bakcylem, zostaje z człowiekiem na zawsze. Tango jest też ogniwem łączącym dwa główne wątki powieści - romansowy i kryminalny. Namiętność może bowiem prowadzić do bardzo mrocznych zakamarków ludzkiej duszy.
Słabością książki jest niekonsekwencja gatunkowa - jak na romans, bohaterkom trochę za łatwo przychodzi droga do szczęścia; jak na kryminał, za mało jest zagadek logicznych i kryminalnych trików, które każą czytelnikowi obgryzać paznokcie z napięcia; jak na thriller, czarny charakter jest zbyt... sterylny, a przez to mało przerażający. Dobrze by też zrobiło tej historii skupienie się na jednej bohaterce - każda z nich ma osobowość na oddzielną powieść. Może to jest pomysł? Kolejne tomy, w których każda z bohaterek ma swoją własną przygodę?...
Niezależnie od pewnych słabości Pasja budzi się nocą to bardzo przyjemna powieść na długą podróż lub zimny jesienny wieczór, gdy ciepła herbata, puchaty koc i historia miłosna z "happy endem" są lepszym lekarstwem niż osławiony Rutinoscorbin.