wtorek, 8 marca 2011

Grunt to rodzinka!

The kids are all right, reż. Lisa Cholodenko, USA 2010.

            Może się wydawać, że jestem zupełnie bezkrytyczna wobec literatury i kina, ponieważ niemal wszystko, o czym tutaj piszę, zdecydowanie zyskuje mój aplauz, a czasem nawet zachwyt. Obiektywnie rzecz ujmując takie wrażenie może pozostać i nie mam zamiaru szczególnie się tym przejmować - ostatecznie liczy się przecież moje bardzo subiektywne przekonanie, że po prostu wiem co dobre i po kiepskie książki nie sięgam ani nie marnuję czasu i pieniędzy na słabe kino. Ufff... Od razu lepiej, kiedy człowiek trochę sobie posłodzi.
          Wczorajszy wieczór - w bardzo miłym towarzystwie - spędziłam w kinie z bogatymi tradycjami i ciekawą historią - w warszawskim Muranowie. Byłam na filmie, który w polskiej wersji językowej jak zwykle obdarzony jest nie najlepiej przetłumaczonym tytułem. Trzeba przecież przyznać, że jest poważna różnica znaczeniowa między "wszystko w porządku" a "dzieciaki są w porządku" (ewentualnie "z dziećmi wszystko w porządku"). Dlatego wybieram oryginalny tytuł i tego mam zamiar się trzymać.
           Na plakacie reklamującym film znajduje się informacja, że wywraca on do góry nogami wszelkie dotychczasowe myślenie o rodzinie. Ja jednak nie zgadzam się z tym  - według mnie film ten wpisuje się właśnie w najbardziej tradycyjne myślenie o rodzinie i najpiękniejszy z możliwych sposobów jej pokazywania  w kinie. To już bardziej wywrotowy w tym sensie wydaje mi się film sprzed kilku lat, jeden z moich ulubionych - Little Miss Sunshine. Żadnego z nich jednak nie uznałabym za kino, które wywraca do góry nogami MOJE myślenie o rodzinie. Głęboko wierzę, że jeśli miłość między członkami rodziny okazuje się silniejsza od win, zdrad, własnych małych egoizmów, obsesji i lęków, to nie jest to żadne odstępstwo od normy. To jest właśnie norma, to właśnie tak powinno być w rodzinie. A czy w tej rodzinie jest mama i tata, czy dwóch ojców albo dwie mamy... To kwestie czysto techniczne. Jestem naiwna? Jeśli tak, jeśli moje przekonanie, że miłość nie musi mieć jednej twarzy i tylko jednego słusznego modelu oznacza, że jestem naiwna, to mam zamiar taka pozostać.
           The kids are all right to historia nastoletniego rodzeństwa i ich mam, które od lat żyją ze sobą w harmonijnym i pełnym miłości związku. Dzieci jednak dorastają - Joni (po Joni Mitchel) ma 18 lat i właśnie dostała się na studia, a jej młodszy brat, Laser, ma lat 15 i bardzo chce poznać ich wspólnego ojca... tj. "dawcę spermy". Pojawienie się Paula w życiu dzieci, a przede wszystkim w życiu Jill i Nic wywołuje niemałe zamieszanie. W kinie raz po raz rozlegały się salwy śmiechu, bo Cholodenko opowiada tę historię bardzo lekko i swobodnie, a przy tym z niezwykłym ciepłem i mądrością. Przeprowadza nas  delikatnie przez historię w gruncie rzeczy bardzo bolesną i niełatwą.
           Można by pomyśleć, że dwie kobiety w związku mają łatwiej... że przecież doskonale się rozumieją... że łatwiej im odgadnąć, czego nawzajem od siebie potrzebują... Gdyby to było takie proste, to pewnie kobiety już dawno skorzystałyby z pomysłu Juliusza Machulskiego i przeszły na dzieworództwo. Niestety, zbudowanie harmonijnego i szczęśliwego małżeństwa to ciężka praca, wielki wysiłek, a często też zaparcie się samego siebie. Dusza ludzka potrafi być mroczna, a ludzka seksualność jest bardzo skomplikowana. Czasami więcej jest pytań niż odpowiedzi. Ukryte gdzieś głęboko pragnienia i potrzeby mogą sprawić odkrycie w sobie Wielkiego Nieznanego. Nigdy nie wiadomo, kiedy wydarzy się coś, co wstrząśnie miłością dwóch osób i całą ich rodziną. I nigdy nie wiadomo, czy taki wstrząs przyniesie rozpad czy może odrodzenie się czegoś, co umknęło w codziennym życiu.
             To mądry film, wyreżyserowany z wyraźną czułością i humorem, a przede wszystkim wspaniale zagrany. A co najważniejsze, z pełną determinacją pokazuje, że siła więzów rodzinnych i małżeńskich nie jest zależna od płci, lecz od siły miłości, która nie tylko wybacza niedoskonałości, ale która w tych niedoskonałościach właśnie ma swoje najgłębsze źródło.
       

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz