czwartek, 30 czerwca 2011

Intelekt i sztuka w roli afordyzjaku.

Mario Vargas Llosa, Zeszyty don Rigoberta, tłum. Filip Łobodziński, Kraków 2010.

           Któż mógłby podejrzewać, że pod tymi surowymi szatami, jakie miała na sobie wchodząc na katedrę, pod tymi kostiumami, w których przedstawiała argumenty i wnioski na kongresach, pod tymi płaszczami od deszczu, którymi owijała się zimą, kryły się kształty, które zawstydziłyby Praksytelesa swą harmonią i Renoira swą pełnią? Leżała na brzuchu, z głową opartą na skrzyżowanych ramionach, co wydłużało całą postać, ale wzrok oniemiałego Nepomucena przykuły nie jej barki czy delikatne ramiona ("słabe w sensie włoskim" - uściślił don Rigoberto, którego pociągała nie wątłość a miękkość), ani też krzywizna pleców. Także nie szerokie mlecznobiałe uda czy różowiutkie podeszwy stóp, ale masywne półkule, które z radosnym bezwstydem wznosiły się i jaśniały niczym garby dwuszczytowej góry ("Jak te wierzchołki otulonych chmurami łańcuchów górskich z japońskich drzeworytów epoki Meiji" - skojarzył z zadowoleniem don Rigoberto). Nie tylko, także Rubens, Tycjan, Courbet i Ingres, Úrculo i jeszcze z pół tuzina mistrzów od kobiecych tyłów chyba skrzyknęło się, żeby dać wyraz, życie, pełnię kształtów, a jednocześnie delikatność, subtelność, ducha i zmysłowe drżenie tej pupie, której biel fosforyzowała w półmroku. Nie potrafiąc się powstrzymać, absolutnie bezwiednie, jak oślepiony ("zepsuty na wieki?") don Nepomuceno postąpił parę kroków naprzód, podszedł do łóżka i padł na kolana. Jęknęły wiekowe deski podłogi.


Praksyteles, Afrodyta z Cnidian
            Tę książkę skończyłam czytać już ze dwa miesiące temu, ale w międzyczasie przewinęło się w moich intelektualnych podróżach sporo kina, a poza tym wciągnęłam się w wir literatury kryminalnej, o czym już było i jeszcze będzie. Teraz zaczęły się wakacje, czas słońca, wina i namiętności, więc Llosa ze swoimi bohaterami - zmysłowymi, nieco świntuszącymi i bardzo wyrafinowanymi - pociąga szczególnie i może ktoś z Was się skusi... A pokusa czai się za każdym słowem tej powieści.
August Renoir, Akt
             Jest to kontynuacja, opisywanej już przeze mnie, wcześniejszej Pochwały macochy. Wraca więc trójka niezwykłych bohaterów - smakosz sztuki, literatury, zmysłowych przyjemności wszelkiego rodzaju, czyli don Rigoberto, pełna kobiecego wdzięku i buchająca niemal erotyzmem Lukrecja oraz szatańsko sprytny Fonsito z twarzą i blond loczkami aniołka. Przypomnę krótko, że poprzednia powieść kończy się wielką kłótnią małżonków - Rigoberto, w wyniku intrygi niesfornego Fonsita przekonany o romansie żony z jego "niewinnym" synkiem, wyrzuca Lukrecję z domu...
Paul Peter Rubens, Trzy gracje
           W przestrzeń kolejnej powieści wkraczamy wraz z Fonsitem, który targany wyrzutami sumienia (nie może patrzeć na cierpienie ojca) pojawia się u progu drzwi domu Lukrecji, prosi o wybaczenie i ... i zaczyna kolejną intrygę. Tym razem pragnie pogodzić ojca i macochę. Zabiera się do realizacji tego zadania bardzo zmyślnie. I chociaż ani Lukrecja, ani jej piękna służka Justyniania nie mają do młodzieńca zaufania, to żadna z nich nie potrafi oprzeć się jego urokowi. Miotają się między rezerwą a serdecznością - powtarzają bez przerwy, że nie mogą mu ufać, że "Fonsito jest zdolny do najgorszych rzeczy", ale jednocześnie Justyniana przygotowuje jego ulubione przysmaki, a Lukrecja z niecierpliwością przegląda się w lustrze, zawsze gdy spodziewa się jego przybycia.
Tycjan, Scena pastoralna
          Llosa po mistrzowsku buduje postać małego manipulanta. Czytelnik, podobnie jak Lukrecja i Justyniana, daje się uwieść jego niebieskim oczom, które na przemian to granatowieją smutkiem, to rozjaśniają się w uśmiechu. Jednocześnie wciąż nie opuszcza nas ta podskórna świadomość, że ten mały drań coś knuje, że za piękną fasadą jego złotych loczków kryje się coś nieczystego, niebezpiecznego...
Gustav Courbet, Kobieta w białych pończochach
            Powieść jest misternie skonstruowana. Składa się z dziewięciu części, z których każda podzielona jest na cztery rozdziały, ułożone zawsze w tej samej kolejności - najpierw scena z Fonsitem w domu Lukrecji, później jeden z listów Rigoberta do przedstawicieli różnych branż na tematy kulturalno - społeczne, trzeci rozdział to pełne erotycznego rozpasania wspomnienia don Rigoberta z czasów jego związku z Lukrecją, a na koniec jeden z listów Lukrecji do ukochanego... Oczywiście, kwestia autorstwa tych listów... no cóż, to zagadka...
Jean August Dominique Ingres, Wielka odaliska
           W tej misternie utkanej literacko - erotycznej pajęczynie nie brakuje fascynacji malarstwem i wywodów filozoficznych. Stanowią one coś w rodzaju erudycyjnego tła dla wysmakowanych i pikantnych wspomnień z małżeńskiego pożycia zmysłowego brzydala Rigoberta i pięknej Lukrecji oraz dla samej fabuły. Odnosi się wrażenie, jak gdyby powieść utkana została ze snów, wspomnień, erotycznych, malarskich i literackich fascynacji, które układają się w jakiś precyzyjnie skonstruowany kalejdoskop. Barwy, znaczenia, nastroje i relacje międzyludzkie mogą ciągnąć się jak wieczność, aby potem w jednej sekundzie ulec zmianie, wywróceniu. A wszystko to aż lepi się od poezji...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz