Mario Vargas Llosa,
Zeszyty don Rigoberta, tłum. Filip Łobodziński, Kraków 2010.
Któż mógłby podejrzewać, że pod tymi surowymi szatami, jakie miała na sobie wchodząc na katedrę, pod tymi kostiumami, w których przedstawiała argumenty i wnioski na kongresach, pod tymi płaszczami od deszczu, którymi owijała się zimą, kryły się kształty, które zawstydziłyby Praksytelesa swą harmonią i Renoira swą pełnią? Leżała na brzuchu, z głową opartą na skrzyżowanych ramionach, co wydłużało całą postać, ale wzrok oniemiałego Nepomucena przykuły nie jej barki czy delikatne ramiona ("słabe w sensie włoskim" - uściślił don Rigoberto, którego pociągała nie wątłość a miękkość), ani też krzywizna pleców. Także nie szerokie mlecznobiałe uda czy różowiutkie podeszwy stóp, ale masywne półkule, które z radosnym bezwstydem wznosiły się i jaśniały niczym garby dwuszczytowej góry ("Jak te wierzchołki otulonych chmurami łańcuchów górskich z japońskich drzeworytów epoki Meiji" - skojarzył z zadowoleniem don Rigoberto). Nie tylko, także Rubens, Tycjan, Courbet i Ingres, Úrculo i jeszcze z pół tuzina mistrzów od kobiecych tyłów chyba skrzyknęło się, żeby dać wyraz, życie, pełnię kształtów, a jednocześnie delikatność, subtelność, ducha i zmysłowe drżenie tej pupie, której biel fosforyzowała w półmroku. Nie potrafiąc się powstrzymać, absolutnie bezwiednie, jak oślepiony ("zepsuty na wieki?") don Nepomuceno postąpił parę kroków naprzód, podszedł do łóżka i padł na kolana. Jęknęły wiekowe deski podłogi.
|
Praksyteles, Afrodyta z Cnidian |
Tę książkę skończyłam czytać już ze dwa miesiące temu, ale w międzyczasie przewinęło się w moich intelektualnych podróżach sporo kina, a poza tym wciągnęłam się w wir literatury kryminalnej, o czym już było i jeszcze będzie. Teraz zaczęły się wakacje, czas słońca, wina i namiętności, więc Llosa ze swoimi bohaterami - zmysłowymi, nieco świntuszącymi i bardzo wyrafinowanymi - pociąga szczególnie i może ktoś z Was się skusi... A pokusa czai się za każdym słowem tej powieści.
|
August Renoir, Akt |
Jest to kontynuacja, opisywanej już przeze mnie, wcześniejszej
Pochwały macochy. Wraca więc trójka niezwykłych bohaterów - smakosz sztuki, literatury, zmysłowych przyjemności wszelkiego rodzaju, czyli don Rigoberto, pełna kobiecego wdzięku i buchająca niemal erotyzmem Lukrecja oraz szatańsko sprytny Fonsito z twarzą i blond loczkami aniołka. Przypomnę krótko, że poprzednia powieść kończy się wielką kłótnią małżonków - Rigoberto, w wyniku intrygi niesfornego Fonsita przekonany o romansie żony z jego "niewinnym" synkiem, wyrzuca Lukrecję z domu...
|
Paul Peter Rubens, Trzy gracje |
W przestrzeń kolejnej powieści wkraczamy wraz z Fonsitem, który targany wyrzutami sumienia (nie może patrzeć na cierpienie ojca) pojawia się u progu drzwi domu Lukrecji, prosi o wybaczenie i ... i zaczyna kolejną intrygę. Tym razem pragnie pogodzić ojca i macochę. Zabiera się do realizacji tego zadania bardzo zmyślnie. I chociaż ani Lukrecja, ani jej piękna służka Justyniania nie mają do młodzieńca zaufania, to żadna z nich nie potrafi oprzeć się jego urokowi. Miotają się między rezerwą a serdecznością - powtarzają bez przerwy, że nie mogą mu ufać, że "Fonsito jest zdolny do najgorszych rzeczy", ale jednocześnie Justyniana przygotowuje jego ulubione przysmaki, a Lukrecja z niecierpliwością przegląda się w lustrze, zawsze gdy spodziewa się jego przybycia.
|
Tycjan, Scena pastoralna |
Llosa po mistrzowsku buduje postać małego manipulanta. Czytelnik, podobnie jak Lukrecja i Justyniana, daje się uwieść jego niebieskim oczom, które na przemian to granatowieją smutkiem, to rozjaśniają się w uśmiechu. Jednocześnie wciąż nie opuszcza nas ta podskórna świadomość, że ten mały drań coś knuje, że za piękną fasadą jego złotych loczków kryje się coś nieczystego, niebezpiecznego...
|
Gustav Courbet, Kobieta w białych pończochach |
Powieść jest misternie skonstruowana. Składa się z dziewięciu części, z których każda podzielona jest na cztery rozdziały, ułożone zawsze w tej samej kolejności - najpierw scena z Fonsitem w domu Lukrecji, później jeden z listów Rigoberta do przedstawicieli różnych branż na tematy kulturalno - społeczne, trzeci rozdział to pełne erotycznego rozpasania wspomnienia don Rigoberta z czasów jego związku z Lukrecją, a na koniec jeden z listów Lukrecji do ukochanego... Oczywiście, kwestia autorstwa tych listów... no cóż, to zagadka...
|
Jean August Dominique Ingres, Wielka odaliska |
W tej misternie utkanej literacko - erotycznej pajęczynie nie brakuje fascynacji malarstwem i wywodów filozoficznych. Stanowią one coś w rodzaju erudycyjnego tła dla wysmakowanych i pikantnych wspomnień z małżeńskiego pożycia zmysłowego brzydala Rigoberta i pięknej Lukrecji oraz dla samej fabuły. Odnosi się wrażenie, jak gdyby powieść utkana została ze snów, wspomnień, erotycznych, malarskich i literackich fascynacji, które układają się w jakiś precyzyjnie skonstruowany kalejdoskop. Barwy, znaczenia, nastroje i relacje międzyludzkie mogą ciągnąć się jak wieczność, aby potem w jednej sekundzie ulec zmianie, wywróceniu. A wszystko to aż lepi się od poezji...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz