środa, 2 marca 2011

Za czyje grzechy?

Dorota Terakowska, Poczwarka, Kraków 2009.

            ... wokół była ciemność. I wody. Gęste, ciepłe, śluzowate. Dziecko tańczyło wśród nich spokojne i bezpieczne, lekkie i zwinne. Chciało tak wiecznie tańczyć. Na zewnątrz czyhały liczne niebezpieczeństwa: potężna grawitacja, wielookie i obce spojrzenia, obojętność lub nadmiar współczucia. Dziecko wiedziało o tym, zanim wypłynęło na suchy, bezlitosny świat. Lecz było Darem Pana i nie mogło zostać tam, gdzie chciało. Pan rozdaje swoje dary, nawet te nie chciane. Nic nie zostawia dla siebie.

            W każdym człowieku powinno być coś, o czym wie tylko on sam. Człowiek bez choćby jednej tajemnicy jesssst jak orzech, z którego po rozłupaniu zossstanie sssama ssskorupa. Ludzie za częsssto dbają tylko o ssskorupę. Masz szczęście, że jesssteś inna.

            Jest takie powiedzenie, że jeśli chce się rozśmieszyć Boga, trzeba zacząć planować. Adam i Ewa - imiona bez wątpienia znaczące - to wciąż jeszcze młode małżeństwo, które zapewniło już sobie wszystko, o czym takie właśnie młode małżeństwo może marzyć - piękny dom z ogrodem, kariera zawodowa, świetna pozycja itd. itp. Do pełni szczęścia brakowało tylko dziecka, więc, gdy Ewa zaszła w ciążę, oboje zaplanowali całe życie maleństwa, najlepsze szkoły, wspaniałe perpspektywy. Dziecko miało być ukoronowaniem ich życiowego dzieła - wielkie nadzieje, wielkie oczekiwania.
             I urodziło się... Ciężka postać downa, w dodatku z tajemniczą czarną plamką na tomograficznym zdjęciu mózgu.
             Ta powieść nie jest oczywiście żadną nowością na rynku wydawniczym, jej pierwsze wydanie miało miejsce w 2001 roku, Nie trafiłam na nią jednak wcześniej. I chyba dobrze. Nie byłabym gotowa na tę opowieść dziesięć lat temu. Nawet teraz czytałam ją z przerwami na oddech, głęboki i pełen... Czego właściwie? Nie współczucia, raczej przerażenia płynącego z niepewności co do sztywności mojego moralnego kręgosłupa. Jak postąpiłabym w takiej sytuacji? Czy wzięłabym na siebie taki krzyż?...
             Każdy z bohaterów powieści inaczej radzi sobie z tym niezwykłym Darem Pana - małą, niezgrabną, obślinioną Myszką. Ewa przyjmuje na siebie odpowiedzialność i obdarza dziewczynkę bardzo bolesną i trudną miłością, w której przywiązanie, czułość i radość z małych wychowawczych sukcesów idą w parze z rozgoryczeniem, nieludzkim zmęczeniem i gniewem. W przeciwieństwie do swego męża, nie chce oddać córki do żadnego zakładu opieki, swój idealny dom i idealne do tej pory życie podporządkowuje potrzebom i możliwościom córki. Adam natomiast bezwzględnie odrzuca dziewczynkę, brzydzi się jej nawet dotknąć. Uciekając przed małą, przed własnym sumieniem i pogrzebanymi marzeniami, zamyka się w swoim gabinecie, do którego nie dochodzą ani wrzaski Myszki, ani jej gruby bełkotliwy głos, ani płacz, ani nawet jej śmiech. Cały czas szuka przyczyny, szuka genetycznego "winnego". A jednak nie wyprowadza się i nie tylko dlatego, że opuszczenie żony z "niedorozwiniętym" dzieckiem źle by wyglądało. Adam - choć nie przyznaje się do tego nawet przed sobą - jest ciekawy Myszki, dziewczynka go fascynuje i to on często lepiej od matki rozpoznaje konkretne słowa w jej bełkotliwej mowie.
           Z całej tej poranionej rodziny to właśnie Adam wydaje mi się najbardziej godny współczucia. Ma tylko swoje rozczarowanie i swój ból, i jeszcze poczucie winy... Razem ze wstrętem do Myszki rośnie w nim poczucie obrzydzenia do samego siebie. Ten nieszczęśliwy człowiek nie zdaje sobie sprawy, że jedyną szansą dla niego jest przyjęcie Myszki, że odrzucaniem jej rani nie tylko tę niezwykłą dziewczynkę, ale przede wszystkim siebie.
            Wartość powieści Terakowskiej leży między innymi w tym, że nie ma tutaj ocen. Autorka nie czyni z Ewy świętej męczennicy ani z Adama nieludzkiego potwora. Postawa każdego z nich jest w jakimś sensie uzasadniona i zrozumiała,  ponoszą konsekwencje - zarówno trudnej miłości, jak i odrzucenia. Każde z nich cierpi, a cierpienie to ma wiele odcieni i wiele wymiarów.
           Przede wszystkim jednak zachwyca Terakowska umiejętnością wejścia w duszę i myśli tej upośledzonej dziewczynki. Nie próbuje wcale tworzyć wrażenia, że pod ułomną skorupą dziewczynki, kryje się istota w pełni sprawna. Nie próbuje nas mamić ani oszukiwać. Pokazuje jednak, że w tym ułomnym ciele kryje się wielka tajemnica, jakaś nieosiągalna dla zwykłego człowieka prawda. Pokazuje, że cielesna i umysłowa niesprawność nie jest jednoznaczna z ułomnością duszy.
           A dusza Myszki jest piękna i... roztańczona.
          

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz