Kino azjatyckie ma swoją specyfikę wynikającą z kultury i mentalności Dalekiego Wschodu, w których osiągnięcie wewnętrznej równowagi, nieśpieszność i delektowanie się czasem są niemal warunkiem koniecznym osiągnięcia spokoju.
Tajwański film Wieczność wpisuje się właśnie w tę nastrojowość. Jest to kino kontemplacyjne, które chyba nie każdego widza jest w stanie zachęcić. Sama nie jestem miłośniczką tego typu filmów, w których ujęcia ciągną się w nieskończoność. W tym wypadku można powiedzieć, że trwają one całą wieczność, tak jakby bohaterowie pragnęli zatrzymać w czasie przeżywane chwili. Już pierwsza scena ma w sobie swoiste uporczywe trwanie, ale też wymowę głęboko symboliczną. To podróż do przeszłości, która wprawdzie była piękna, ale w obliczu wieczności bardzo krucha.

Krótka ta notka, bo i filmów do opisania mnóstwo... Być może z czasem do uzupełnienia i pogłębienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz