wtorek, 2 sierpnia 2011

Dysonans.

Poza szatanem, reż. Bruno Dumont, Francja 2011.

"Jestem tą siłą, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro."
              Johan Wolfgang Goethe Faust

         Nie znam poprzednich filmów Dumonta, ale po obejrzeniu tego filmu i wsłuchaniu się w brzmiące między słowami wypowiedzi uczestników festiwalu przekonanie, że Dumonta wypada znać, miałam ochotę zawołać za Gombrowiczem "jak zachwyca, jeśli nie zachwyca".
         Nie lubię filmów, które przez większość akcji prowadzone są w konwencji realistycznej po to, by nagle wprowadzać motywy ze świata nadprzyrodzonego.  Miałam wrażenie jakiegoś rozszczepienia, uczucie że reżyser świadomie wprowadza mnie w błąd. Główny bohater bowiem to postać trudna do precyzyjnego określenia, oscylująca między anielskością a demonizmem. Chodzi po świecie, raz na jakiś czas pogrąża się w modlitwie i z jednakową beznamiętnością dokonuje zarówno cudów, jak i zbrodni. Taka konstrukcja bohatera sprawiła, że po raz kolejny wyszłam z kina poirytowana pozornym brakiem logiki i długimi ujęciami prawie pozbawionymi dialogów.
        Teraz jednak, pisząc tych kilka słów, zaczynam nabierać przekonania, że takie jest właśnie zadanie Nowych Horyzontów - walczyć z naszymi kinowymi przyzwyczajeniami, zwłaszcza z tym, że reżyser zabiega o naszą uwagę. Jesteśmy rozpieszczeni przez twórców wielkich filmowych dzieł, którzy operują wspaniałymi zdjęciami, genialnym aktorstwem, mrożącym krew w żyłach napięciem czy wzorową dramaturgią - innymi słowy stosują wszelkie możliwe chwyty, żeby wzbudzić w nas zachwyt.
        Dumont nie stosuje żadnych takich trików, jest ascetyczny i zminimalizowany, opowiada swoją historię z - owszem - mrożącą krew w żyłach, ale nudą i pokazuje na ekranie ludzi o twarzach na pewno intrygujących, ale niemalże brzydkich. Zmusza jednak swojego widza do intelektualnego i emocjonalnego wysiłku, do przebycia drogi, na końcu której nie ma żadnych odpowiedzi, są tylko pytania i ta nieustająca myśl, że nie da się dobra oddzielić od zła, że jedno bez drugiego nie istnieje, że są one rewersem i awersem tego samego medalu.
      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz