Wasted Youth, reż. Argyris Papadimitropoulos, Jan Vogel, Grecja 2010.
Na festiwalu takim, jak Nowe Horyzonty można spotkać wiele filmów, które pod pozorem ambitnego nowatorstwa kryją po prostu pewien brak wyobraźni i twórczych pomysłów. To filmy, które są zwyczajnie słabe. Tym bardziej irytujące jest to, kiedy taki film ogląda się po godzinie 22:00 i po takim arcydziele jak Pina.
Historia opowiedziana w filmie toczy się dwutorowo. Bohaterem jednej opowieści jest sfrustrowany policjant, który ma problemy z zaspokojeniem porannych potrzeb żony, a drugiej zagubiony nastolatek, który nie potrafi znaleźć porozumienia z ojcem, dlatego włóczy się po ciemnych uliczkach Aten i zadaje z kiepskim towarzystwem.
Taka konstrukcja filmu zapowiada oczywiście finałowe spotkanie obu bohaterów i chociaż końcowa scena jest naprawdę mocna, to nie jest wstrząsająca. Taki przebieg wydarzeń wydaje się bowiem dość łatwy do przewidzenia, a przez to wszystkie dłużyzny w filmie świadczą nie tyle o potrzebie pokazania człowieka w jego naturalnym czasie, kiedy wszystkie mniejsze i większe cierpienia i rozpacze mnożą się jeszcze przez minuty i godziny. Takie filmy mają pobudzić widza do refleksji, pomóc mu dotrzeć do jakiejś prawdy o sobie samym. Problem w tym, że ten film doprowadził mnie jedynie do wniosku o zmarnowaniu czasu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz