Dziewczynka z kotem (Incompresa), reż. Asia Argento, Włochy - Francja 2014.
Tak się składa, że kolejny mój
film festiwalowy w tym roku ma dziecięcego bohatera. I nie ostatni. Może to
jakaś nowa tendencja? Dzieci noszą w sobie niewinność i naturalność, która
pozwala pokazać na ekranie jakąś głęboką prawdę, podczas gdy dorośli uciekają w
głupie gry między sobą i udają zamiast być.
Film Argento – bardzo kolorowy i wyestetyzowany
jak dzieła Almodovara – opowiada o Arii, najmłodszej córce znanego z seriali
aktora i sławnej pianistki. To taka strawestowana historia współczesnego
Kopciuszka. Rodzice traktują ją jak wroga, biją, poniżają, podrzucają sobie
nawzajem jak kukułcze jajo. Tymczasem Aria jest bardzo utalentowana literacko,
wygrywa konkursy. Posiada ogromną wrażliwość i gorąco pragnie, by rodzice
odwzajemnili jej miłość. Nikogo to jednak nie obchodzi, tak jak i ona nikogo
nie obchodzi. Jej starsze siostry nie są przez rodziców traktowane tak podle.
Każde wybrało sobie jedną córkę i ją hołubi. „Tata ma Lukrecję, mama Donatinę,
a ja ciebie” – mówi Aria do znalezionego na ulicy czarnego kota, który staje
się jej jedynym przyjacielem. Motyw dość ograny – pojawił się już choćby w
opisywanym przez mnie z takim zachwytem Białym
bogu. O ile jednak w filmie
Mundruczó zwierzęcy bohater jest mimo wszystko postacią wiodącą, o tyle
tytułowy kot z filmu Argento to zaledwie figura niemego przyjaciela, któremu
można powierzyć wszystkie troski. Jest ciepły, miękki i nie ucieka…
Aria jest dzieckiem, które w
świecie dorosłych nie może liczyć zupełnie na nikogo. Ojciec jest chorobliwie
przesądny i potrafi wyrzucić ją z domu, ponieważ przyprowadziła czarnego kota
albo popchnięta przez starszą siostrę (notabene – paskudna różowa grubaska)
zbiła lustro. Matka jest histeryczna i bez przerwy naćpana – jej czułość lub brutalność dla najmłodszej córki są wypadkową koki i wina, układów z aktualnym
kochankiem i bardzo zmiennego nastroju. Najczęściej w krótkich chwilach
przypływu matczynych uczuć Ivonne składa obietnice bez pokrycia i urządza pokaz
sztuki makijażu lub uwodzenia. Ojciec z kolei – słynny Bernadotte – jest
uzależniony od sukcesu. Dobra wiadomość od agenta oznacza eksplozję ojcowskich
uczuć, zła – Aria staje się przyczyną wszystkich nieszczęść i ląduje na ulicy.
W tych rzadkich chwilach bliskości
z rodzicami śliczną twarzyczkę Arii rozjaśnia blask szczęścia tak ogromnego,
jakby tylko ta chwila istniała. Myliłby się jednak ten, kto uznałby Arię za
nieświadomą i naiwną. Ona dobrze wie, że rodzice jej nie kochają, że jest dla
nich kulą u nogi i dopustem bożym. Ucieczką staje się dla niej pisanie
opowiadań, za które otrzymuje nagrody. Jurorzy zachwycają się jej wyobraźnią, a
ona skromnie przyznaje przyjaciółce: „to wszystko prawda”.
Nie może też liczyć na nauczycieli
w szkole, których reprezentuje bardzo stereotypowo wyglądająca belferzyca –
młoda, ale już zniszczona przez toksyczność tego zawodu. Wyraz twarzy bez
uśmiechu, włosy upięte w ciasny kok, okulary i odrażająco brzydka garsonka. Dyscyplinę
zaprowadza przemocą fizyczną i okrucieństwem słownym. Zastanawia mnie często
dlaczego artyści tak wyobrażają sobie pracę nauczyciela. To mnie mocno irytuje…
Z drugiej strony, kiedy przyglądam się temu szczególnemu „gatunkowi” ludzi,
dostrzegam niewielu wyłamujących się poza schemat. Nie jest oczywiście tak źle,
jak w tym filmie (i w innych). Syndrom Bladaczki to jednak jedna z
najpoważniejszych chorób zawodowych.
Ten film przypomina mi także popularną
w czasach mojego liceum powieść Tomka Tryzny Panna nikt, której taką krzywdę wyrządził film Andrzeja Wajdy –
chyba najgorszy w jego karierze. Tam również bohaterka nie mogła liczyć na
nikogo – nie tylko na dorosłych, ale i na rówieśników. Dzieci nie lubią Arii, zazdroszczą
znanego ojca, śmieją się z niej i nie pozwalają wejść do zamkniętego kręgu
szkolnej paczki. Aria ma przyjaciółkę Angelicę, dla podkreślenia bliskości
między sobą nazywają się wzajemnie tym samym imieniem – Ist. Jednak Angelica
nie wytrzymuje presji przyjaźni z dzieckiem, którego psychika jest już mocno
wypaczona przez życie w rodzinie patologicznych egoistów i erotycznych
maniaków. Aria na przykład bawi się w gwałt na lalkach, kradnie i czyta cudze
listy, pali papierosy i pije alkohol. Aria ma 9 lat.
Kończąca film sekwencja związana z
przyjęciem urodzinowym, które Aria urządza sama dla siebie, zbudowana
jest jak dobry film sensacyjny. Napięcie rośnie z każdą minutą. Ojciec przez
telefon informuje dziewczynkę, że nie chce jej znać, a matka ostentacyjnie
odmawia nawet jedzenia z córką przy jednym stole. Wszystko dlatego, że Aria
nieświadomie (choć tego nie jestem do końca pewna i może to właśnie podoba mi
się w filmie najbardziej) wydaje policji, że Ivonne jest w bardzo bliskiej
przyjaźni ze znanym handlarzem narkotyków. Przyjęcie, które Aria urządza sama,
ma być spełnieniem jej marzeń o akceptacji w grupie przyjaciół. Są balony,
torty, serpentyny, rzucająca migoczące światło dyskotekowa kula i dobra muzyka.
Dzieci jednak przygotowały dla Arii okrutny żart…
Poruszające jest ostatnie ujęcie –
Aria stoi na ulicy z przewieszonym przez plecy ciężkim plecakiem i klatką z
kotem pod pachą. Smutno patrzy w kamerę i mówi: „Nie opowiedziałam wam tego
wszystkiego, żeby robić z siebie ofiarę. Po prostu chcę, żebyście byli milsi”…
Dodam jeszcze tylko refleksję na temat tytułu. Włoski tytuł brzmi Incompresa, czyli Nieporozumienie. Polski tytuł filmu to także kompletne nieporozumienie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz